Krzysztof Arciszewski.

Polski banita. Wicegubernator Brazylii Holenderskiej. Admirał armii holenderskiej. Polak, któremu, za  wybitne zasługi Holendrzy postawili pomnik w  Pernambuco i wybili pamiatkowy medal.  Co go łączy z naszym szlakiem? Łączy go postać Johanna Moritza von Nassau-Siegen - Gubernatora Brazylii Holenderskiej, późniejszego Wielkiego Mistrza Baliwatu Brandenburskiego Rycerskiego Zakonu Szpitalników św. Jana  z Jerozolimy w Sonnenburgu - dzisiejszym Słońsku ( naszej szlakowej miejscowości - 115 kilometr szlaku).

Ich konflikt w Brazylii owiany jest legendą do dnia dzisiejszego . Po dziś dzień śpiewane są szanty opowiadające o tym konflikcie. Słynne powiedzenie: że dwóch króli nie może być na jednym podwórku, idealnie pasuje do tamtej sytuacji.  Johann Moritz von Nassau-Siegen przybył do Brazylii później niż Krzysztof Arciszewski. Ten drugi owiany   był już tu wielką sławą. Jego brawurowe zwycięstwa nad wojskami hiszpańskimi  i portugalskimi  wzbudzały podziw wśród wszystkich żołnierzy i miejscowych plemion. Znane były też w całej Europie.  Za swoje zasługi Holenderska Kampania Staroindyjska mianowała Arciszewskiego  główno dowodzącym wojskami lądowymi w Brazylii. Tej sławy najbardziej obawiał się Moritz von Nassau, który został mianowany na Gubernatora Generalnego Brazylii Holenderskiej. Doprowadził on do odwołania Arciszewskiego i odesłania go do Holandii. Jednak pierwsze lata pobytu w Brazylii  Księcia von Nassau  były trudne. Nie radził on sobie z wojskiem. Kampania Staroindyjska ponownie wysyła Arciszewskiego do Brazylii. Dochodzi tam do otwartego konfliktu miedzy nimi. Nassau nie daje za wygraną. Zwalnia Arciszewskiego z wojska i odsyła go ponownie do Holandii. Był to połowiczy sukces Gubernatora Generalnego w Brazylii, ponieważ  w Holandii  Arciszewski odzyskuje wszystkie swoje honory.

Od mordercy po Generała Armii w polskim wojsku.

Prześledźmy barwną historię życia Krzysztofa Arciszewskiego. Urodził się on 9 grudnia 1592 roku w Rogalinie w rodzinie arian ( braci polskich). Edukację rozpoczął w Śmiglu w szkole ariańskiej, następnie w roku 1608 rozpoczął studia na Unwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą ( nasza okołoszlakowa atrakcja turystyczna, położona 26 kilometrów od Ośna Lubuskiego, 101 kilometr Polskiego szlaku Krzyżowców ) Rodzice Krzysztofa Arciszewskiego posiadali duży majątek. Ojciec Arciszewskiego, Eliasz był współwłaścicielem Śmigla. Łatwowierność Eliasza doprowadziła do całkowitego zagrabienia ich majątku przez przebiegłego adwokata Kacpra Jeruzela Brzeźnickiego ( uczynił on to wszystko zgodnie z ówczesnym prawem). W celu zapewnienia jakiejś przyszłości rodzice Arciszewskiego wysyłają syna na dwór księcia Krzysztofa Radziwiła w Birżach. Szybko tam Arciszewski zostaje jego pierwszym zausznikiem, mówiąc wprost tajnym agentem. Pierwszy swój chrzest bojowy przechodzi w roku 1621 w walce ze Szwedami, w Inflantach, gdzie zostaje ranny. W roku 1623 wraca do Śmigla. Jest przerażony tym co zobaczył. Rodzinny majątek  został w całości przejęty przez Brzeźnickiego. Postanawia się zemścić i odzyskać  majatek. Wszystko zaplanował, do swojego pomysłu przekonał swoich braci. Dodatkowo zebrał kilkudziesięciu konnych i zasadził się na wracającego Brzeźnickiego, na drodze ze Środy do Kościana. Krzysztof Arciszewski może i nie planował zabić Brzeźnickiego lecz sprawy wymknęły się spod kontroli. Arciszewski ranił Brzeźnickiego i zażądał zwrotu majątku w całości. Brzeźnicki mimio obaw o swoje życie stanowczo odmówił. Arciszewski dostał "białej gorączki". W amoku poderżnął gardło Brzeźnickiemu, odciął język przybijając go do pala.  Za tę zbrodnię został skazany na wieczną banicję. W roku 1624 udaje się do  holenderskiej Hagi. Po rocznym pobycie w tajemnicy wraca do Polski na dwór Krzysztofa Radziwiła, potajemnie licząc na udział w wojnie ze Szwecją. Krzysztof Radziwił powierzył mu inną rolę. Wysłał go do Francji jako tajnego agenta w intrydze przeciw Królowi Polski Zygmuntowi III Wazie. Miał on doprowadzić do wyniesienia na tron Polski Gastona Orleańskiego. Jak intryga wyszła na jaw książe Krzysztof Radziwił "ratując swój tyłek" całość winy zrzuca na Arciszewskiego wysyłając za nim list gończy. Krzysztof Arciszewski mając dość intryg dymplomatycznych poszedł w to co umiał najlepiej, czyli wojować. Zaciągnął sie do armi holenderskiej, która wsparła kontrowersyjnego francuskiego Kardynała Richelieu (tak, tak, to ten od "Trzech muszkieterów") w walce przeciwko Hugenotom. Uczestniczył on w oblężeniu twierdzy La Rochelle. Protestant Arciszewski walczył po stronie katolickiego kardynała przeciw protestantom. Tu po raz pierwszy objawił swój geniusz taktyczny zyskując sławę na całą Europę. Osobiście zaprojektował on i nadzorował budowę ogromnej morskiej grobli, która odcięła twierdzę od dostaw żywności. Oblężona twierdza szybko skapitulowała. Oblężenie Twierdzy "La Rochelle" rozsławił na cały świat francuski pisarz  Aleksander Dumas w książce " Trzej Muszkieterowie". O względy Arciszewskiego zabiegały wszystkie armie Europy. On jednak pozostał wierny wojskom holenderskim. Wybrał służbę w Kampanii Zachodnioindyjskiej - kupieckiej potęgi. Cel był jeden, odbić z rąk Hiszpanów i Portugalczyków zajęte przez nich tereny w dzisiejszej Brazylii i zmonopolizować handel trzciną cukrową w Brazylii. Z powierzonego mu zadania wywiązał się znakomicie, stając się legendą za życia. Po powrocie do Holandii jego sława dotarła do Polski. Od króla Władysława IV dostaje list żelazny i  stanowisko "starszego nad armatą koronną", czyli generała artylerii. Z zapałem zabrał sie pracy na rzecz ukochanego kraju. Po śmierci króla Władysława IV notowania Arciszewskiego poleciały na łeb i szyję. Nowy król Polski Jan II Kazimierz nie darzył go sympatią i mimo bohaterskich wyczynów Arciszewskiego w czasie obleganego przez Chmielnickiego Zbaraża i obroną Lwowa przeczuwał, że zostanie odsunięty na boczny tor. Ostatecznie osiadł on pod Gdańskiem (dzisiejsza wieś Arciszewo), gdzie zajął się pisaniem wierszy. Umarł w samotności w roku 1656.